07/23 2009

Przemysł czeka na wiśnię

Wywiad ukazał się w dwutygodniku „Agrotrendy" nr 14/2009 z 14 lipca 2009r.

Za dwa, trzy tygodnie rozpocznie się zbiór wiśni. Jaki on będzie dla polskich producentów ? Czy rynek zapewni zbyt tego owocu? Jak kształtować się będzie tegoroczna cena wiśni ? Czy będzie ona opłacalna dla polskiego sadownika ? A może tak, jak parę lat temu cena tego owocu będzie tak niska, że producentom nie będzie opłacało  się zbierać wiśni. W swojej nie tak dawnej przecież historii bywało i tak, że wiśnie pozostawały na drzewach, a ci bardziej niecierpliwi sadownicy wycinali całe hektary wiśniowych sadów. Już niebawem na te i inne pytania odpowie nam rynek producenta i przetwórcy.

Z prezesem Sandomierskiego Związku Ogrodniczego Ryszardem Ciźlą rozmawia Andrzej Borycki.

-Panie prezesie, jakie są tegoroczne prognozy zbioru wiśni?

-W regionie świętokrzyskim, który jest jednym z największych producentów  tegoroczne zbiory wiśni zapowiadają się na dobrym, a nawet powiedziałbym na bardzo dobrym poziomie. W takich powiatach jak sandomierski, opatowski, ostrowiecki i starachowicki, w których istnieje bardzo dużo nasadzeń drzew wiśniowych spodziewamy się naprawdę  dobrych plonów. Trochę inaczej wygląda to w Polsce. Ocenia się, że ogólnie w naszym kraju zbiory tego owocu będą na poziomie średnim. Na tego rodzaju stan rzeczy wpływ  miały szkody wyrządzone przez mróz. Dotknęły one przede wszystkim region warecko-grójecki.

-Co mówią na ten temat dane szacunkowe?

-O ile  w ubiegłym roku  zbiory wiśni  wyniosły w Polsce około 200 tysięcy ton, to w tym roku zbiory te mogą być niższe o około 20 procent. Z danych napływających z zagranicy, w tym z takich państw jak  Serbia i Turcja, które należą do liczących się w Europie producentów wiśni wynika, że tegoroczne zbiory w tych krajach będą wyższe niż w roku ubiegłym. Takie są prognozy. Przedstawiane one są  na podstawie obserwacji tego, co w chwili obecnej jest na drzewach. Oczywiście sytuacja może ulec zmianie. Do czasów zbiorów jest jeszcze parę tygodni.  Może w tym czasie wydarzyć się wiele nieprzewidzianych zdarzeń losowych, jak na przykład coraz częściej spotykane na naszym kontynencie, w tym i w Polsce anomalia pogodowe, które spowodować mogą gradobicia, intensywne opady deszczu i wichury. Po takim na przykład gradobiciu wiśnia jest nie do utrzymania. Nie mniej jednak należy stwierdzić, że w tym sezonie w Europie spodziewany jest porównywalny zbiór wiśni do roku ubiegłego.

-Dobre zbiory nie idą w parze z dobrą ceną. Jak pana zdaniem kształtować się będzie cena wiśni na rynku europejskim i rynku krajowym?

-Jeśli chodzi o tegoroczną cenę wiśni to mówi się,  że w Niemczech cena tego owocu nie powinna być niższa niż 40 eurocentów za kilogram. W Polsce nigdy nie było takiej ceny, jak na przykład u naszego zachodniego sąsiada, czy w innych starych krajach  Unii Europejskiej. Dziś mówi się, że w Polsce cena wiśni oscylować będzie na poziomie jednego złotego za kilogram. Kraj nasz  jest jednym z największych w świecie eksporterów wiśni i z tego chociażby powodu  duży wpływ na cenę wiśni będzie miał przelicznik walutowy. W tym roku jest on korzystniejszy dla eksporterów niż w roku ubiegłym. Dziś nasza złotówka jest o wiele słabsza niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu. Stąd należy się spodziewać, że ceny wiśni będą u nas wyższe niż w roku ubiegłym. Przewiduje się, że cena wiśni  powinna się kształtować między złoty, a złoty czterdzieści czy złoty pięćdziesiąt za jeden kilogram.

-Czy cena  taka jest satysfakcjonująca producenta?

-Cena taka jest na poziomie opłacalności produkcji, przy założeniu, że będą dobre zbiory. Tam, gdzie będą bardzo dobre plony cena ta będzie opłacalna, a tam gdzie plony będą niższe, tak  jak w rejonie warecko-grójecki, trudno będzie mówić o opłacalności produkcji. Przecież koszty ponosi się na hektar, a nie na tony uzyskane z hektara. Niezależnie,od tego,  czy z hektara zbierzemy  20 czy 5 ton. Tak w jednym, jak i w drugim przypadku koszty są podobne.

-Jak pana zdaniem w tym roku na wiśnię zareaguje rynek skupu ?

-Jak już wcześniej wspomniałem kraj nasz jest jednym z największych eksporterów wiśni. Z uzyskanych informacji wynika, że wszystkie skupione w ubiegłym roku dla potrzeb przemysłu przetwórczego wiśnie zostały przerobione i sprzedane. Magazyny w zakładach stoją  dziś puste i czekają na skup tegorocznej wiśni. I to też jest bardzo istotny czynnik, który skłania do tego, że z pewnym optymizmem patrzę na tegoroczny rynek skupu, na to, że w tym sezonie cena wiśni  będzie korzystna dla rodzimego producenta.

-Odczytuję w pana wypowiedzi bardzo umiarkowany optymizm. Czy jest on ograniczony? Czy istnieją jakieś uzasadnione obawy ?

-W mojej optymistycznej wypowiedzi jest jedno małe „ale". Tym „małym ale" jest warunek, że na rynku nie będzie żadnych manipulacji ceną. Jeśli rzeczywiście o cenie decydować będzie rynek krajowy to cena będzie opłacalna. Kurs złotego, wysokość plonowania i brak zapasów ubiegłorocznego surowca w magazynach zakładów przetwórczych pozwala być optymistą i spodziewać się w miarę korzystnej ceny dla polskiego producenta.

-Ale mimo wszystko...

-Wszystkim wiadomo, jaką sytuację mamy w naszym kraju. W Polsce istnieje swojego rodzaju monopol, jeśli chodzi o przemysł owocarski. Stąd nie do końca można przewidzieć wysokość oferowanej ceny wiśni. Nie wiemy również, jak kształtować się będzie cena wyjściowa kupna wiśni w tych regionach Europy, w których owoc ten dojrzewa wcześniej, a tym samym i wcześniej rozpoczynają się jej zbiory, a więc w Serbii i w Turcji. Jeśli w tych krajach będzie niska cena, to trudno będzie się spodziewać aby u nas cena ta była korzystna dla producenta, czyli odpowiednio wysoka.

-A więc może zaistnieć potencjalne zagrożenie ze strony tego owocu.

-Jeśli krajowe zakłady przetwórcze zaopatrzą się w importowaną wiśnię, jeśli zaspokoją pierwsze potrzeby, to może wtedy zaistnieć sytuacja, że będą stwarzały wrażenie, że im już nie zależy na kupowaniu krajowego surowca. Takie mechanizmy były już obserwowane w poprzednich sezonach. Ze strony zakładów przetwórczych była to typowa gra spowodowana tym, że sadownicy nie mają praktycznie nic do powiedzenia odnośnie polityki cenowej prowadzonej przez przemysł przetwórczy. A to ze względu na to, że nie są udziałowcami w przemyśle przetwórstwa owoców i warzyw. Ta gałąź przemysłu zdominowana  jest przez obcy kapitał. Około 80 procent tego przetwórstwa jest w rękach zagranicznego kapitału, w tym około 60 procent stanowi  kapitał niemiecki.

-I to pomimo tego, że jakość polskiej wiśni jest bezkonkurencyjna.

-Jakość polskich produktów rolniczych, w tym wiśni jest bardzo wysoka w porównaniu z produktami zagranicznymi. O jakości decydują  uprawiane u nas odmiany wiśni i klimat oraz sposób prowadzenia i nawożenia plantacji. Wiadomo wszystkim, że u nas chemii stosuje się dużo mniej niż w innych krajach europejskich, i to nie ze względu na to, że u nas nie ma wiedzy czy świadomości, ale ze względu na maksymalizację redukcji kosztów. A więc jakość naszych towarów, w tym wiśni, a szczególnie wiśni odroślowej nazywanej nadwiślanką jest bardzo wysoko ceniona przez przemysł i konsumenta. Ta odmiana wiśni jest wyżej ceniona, a tym samym otrzymuje i wyższą cenę. Natomiast ta najbardziej popularna odmiana wiśni w naszym kraju, czyli łutówka cieszy się nieco mniejszym uznaniem. Cena wiśni przeznaczonej do tłoczenia jest nieco niższa od ceny wiśni przeznaczonej do mrożenia. Jakość tej drugiej musi być lepsza. Wiśnia do mrożenia zrywna jest ręcznie, natomiast do tłoczenia zbierana jest mechanicznie, sady zakładane są pod kombajn. Stąd i ta różnica cenowa.

-Z wypowiedzi pana wynika, że o cenie powinien decydować wyłącznie rynek i jakość oferowanej do sprzedaży wiśni. Czy rzeczywiście tak jest ?

-Jeśli będzie uczciwe podejście przetwórców czyli zakładów, to  nie będzie żadnych przesłanek, które by na tę chwilę mogły stwarzać zagrożenie dla ceny powyżej kosztów produkcji. Ale życie potrafi stwarzać różne niespodziewane sytuacje. O realnej cenie będziemy mogli mówić w momencie rozpoczęcia zbiorów wiśni. Wtedy przekonamy się jakie jest podejście zakładów przetwórczych. Czy jest gra, czy o cenie faktycznie decydować będzie rynek? Na wielu spotkaniach mówiło się o partnerskim podejściu zakładów przetwórczych do producenta owoców i warzyw. Mówiło się i mówi. Ale kiedy dochodzi do konkretów to nie ma ze strony przemysłu przetwórczego dostatecznej woli do zawierania umów kontraktacyjnych z propozycją  podania jakiejkolwiek ceny minimalnej. Nie ma na to zgody. Stanowisko zakładów przetwórczych jest jednoznaczne - o cenie ma decydować rynek.  Dobrze, mówią producenci. Niech decyduje rynek, ale bez manipulowania nim. Bazując na doświadczeniach z poprzednich lat producenci mają takie, uzasadnione obawy. Związek Sadowników RP i samorząd rolniczy obawia się manipulacją rynkiem. Organizacje przedstawicielskie producentów obawiają się tak zwanej zmowy zakładów i manipulacji ceną.

-Są na to przykłady?

-Takim typowym tego przykładem była sytuacja, jaka miała miejsce w roku ubiegłym. Otóż w tamtym sezonie była bardzo niska cena wiśni. Kiedy wiśni zaczęło brakować zakłady przetwórcze  zdecydowały się na podniesienie ceny. Z 60 groszy za kilogram, na początku sezonu zbiorczego, na ponad jeden złoty, po praktycznie zakończonym już zbiorze, kiedy w sposób zauważalny dało się odczuć brak tego owocu w magazynach wielu zakładów przetwórczych,w sytuacji,  kiedy jakość zbiorów tego owocu była o wiele gorsza, kiedy wiele wiśni pozostało na drzewach, bo ich zbiór  był dla sadownika nieopłacalny.  A więc można było od samego początku sezonu zapłacić dobrą, w miarę przyzwoitą cenę. Jednak tego nie czyniono, licząc na to, że producent stanie pod ścianą i za każdą cenę sprzeda swój produkt. Nic bardziej mylnego.

Podobna sytuacja była z jabłkiem. Nie było żadnego uzasadnienia, aby płacić tak niską cenę za jabłko w ubiegłym roku, tym bardziej, że z marszu i to pomimo rekordowego zbioru jabłek, koncentrat jabłkowy został sprzedany na pniu. Płacono sadownikom zaniżoną cenę,  najniższą w całym świecie ogrodniczym. Nawet w Chinach w ubiegłym roku były wyższe ceny za jabłka. A więc jak to można oceniać, jak nie typową manipulację.

-Czy można użyć określenia zapożyczonego z Japonii, że Polska jest krajem kwitnącej wiśni ?

-Jeśli chodzi o produkcję wiśni to jesteśmy prawdziwym potentatem. W tym roku zbiory tego owocu szacowane są na 200 tysięcy ton. Wynik ten plasuje nas na pierwszym miejscu w Europie i jednych z pierwszych miejsc na świecie. Niektórzy nasi eksperci z tej branży twierdzą, że w Polsce mamy do czynienia z nadprodukcją. Z tym określeniem absolutnie nie można się zgodzić. Dlaczego? Otóż eksperci ci sugerują, że należałoby zmniejszyć produkcję wiśni do 150 tysięcy ton. Zmniejszenie produkcji w naszym kraju spowoduje, że oddamy innym krajom część swojego rynku zbytu. A na to nie możemy sobie pozwolić. Nie tak dawno podobną sytuację doświadczyliśmy na przykładzie polskiej truskawki.

-Dziękuję za rozmowę.